Rozwój cyfryzacji a reszta systemu inwestycji budowlanej

Tagi:


Zanim usystematyzuję standardy w przemyśle budowlanym (zarówno dotyczące przepływu informacji, jak i przepływu pracy), musimy spojrzeć na procesy budowlane z szerszej perspektywy.

W blogu o myśleniu systemowym* przedstawiłem grafikę (inna jej wersja poniżej), obrazującą każdą inwestycję budowlaną jako zestaw połączonych ze sobą (zintegrowanych) elementów: informacji, organizacji, procesów i innych systemów (czyli podsystemów całości). Pomiędzy nimi możemy umieścić takie działania praktyczne, jak management procesu i realizacji inwestycji, modelowanie informacji o obiekcie, wizualizacje oraz symulacje idei projektowej, a także elementy kooperacji, jak np. współpraca w kolokacji (Big Room).

Jak wiemy choćby z opracowań Petera Senge (ale nie tylko), każdy system działa w autonomiczny sposób, a nie tak, jak możemy prognozować z zachowań poszczególnych jego części. Jednym z takich elementów systemu jest cyfryzacja procesów budowlanych, aktualnie powszechnie utożsamiana z metodyką BIM (Building Information Modelling).

Tymczasem podstawowym błędem myślowym jest założenie, że system budowlany ulegnie poprawie, gdy usprawnimy jeden z jego elementów, np. zastosujemy cyfryzację.

Obecnie mija dokładnie 20 lat od wprowadzenia do gospodarki pojęcia BIM (zjawisko to było nawet awizowane wcześniej, w latach 1980-tych, jako VDC – Virtual Design and Construction), wielu ludzi chwali się, że ‘robili BIM’ już dawno temu w XX. wieku, a w rezultacie efektywność przemysłu budowlanego w ogóle nie ruszyła z miejsca, nawet w krajach o wysokim stopniu wdrożenia BIM. Artykuły o cyfryzacji są najlepiej czytanymi wpisami w mediach społecznościowych i na portalach fachowych (nawet na niniejszym kanale wpisy o technologii cyfrowej mają najwięcej wyświetleń), fachowcy i niedoszli fachowcy zachłystują się nowinkami technologicznymi, do potocznego języka zostają wprowadzone niezliczone 3- lub 4-literowe fachowe angielskie akronimy, mnożą się inicjatywy certyfikacyjne, szkolenia i konferencje, powstają nowe kierunki studiów wyższych i podyplomowych…

No ale co z tego, skoro wyników nie ma? Powie ktoś: nadal mamy za mało cyfryzacji, niewielki procent inwestycji polskich zawiera zapisy BIM, ludzie niechętnie w to wchodzą, nie ma motywacji, nie ma ochoty na zmiany, itd., itp., bla, bla, bla…

Czy nie widać z tego, że coś jest generalnie nie tak z takim podejściem?

Odpowiedź nasuwa się sama: myślimy wycinkowo, a nie systemowo. Przypomina to obszczekiwanie przez psy niewłaściwego drzewa, jak w znanym powiedzeniu. Nie zauważamy, że cyfryzacja ignoruje zarówno:

  • aspekt ludzki (a to właśnie ludzie tworzą wartość dla zamawiającego, a nie technologie, standardy czy nadal jeszcze nie maszyny);
  • aspekt kontraktowy (obecne umowy budowlane swoją transakcyjną formą wręcz generują antagonizmy i przez to uniemożliwiają kooperację partnerów inwestycyjnych, tym samym przyczyniając się do strat w procesach);
  • aspekt zamówieniowy (powszechne formuły ‘wybuduj’ nie nadają się dla zastosowania BIM w ogóle, bo proces stworzenia i dostarczenia zasobu, jak zalecają normy PN-EN ISO 19650, powinien być jednym płynnym procesem, a nie osobno projektem, a osobno realizacją. Skutkiem tego mamy silosy funkcjonalne, gdzie każdy dba tylko o własny interes);
  • aspekt ‘nowego’, mentorskiego zarządzania (jest to logiczny, światowy rozwój form organizacji i samych ludzi, już nie bezmyślnych ‘roboli’, a świadomych pracowników, których nie trzeba kontrolować i komenderować nimi, a należy pomóc organizować ich pracę z usuwaniem wszelkich jej uwarunkowań).

Ponieważ każda inwestycja budowlana jest skomplikowanym systemem, zapewne pominąłem i inne aspekty (np. klasyfikacji elementów i prac budowlanych, które muszą zostać zintegrowane w cyfrowych modelach informacji, albo kwestię nieprawdopodobnych, sięgających jednej trzeciej łącznych kosztów i zupełnie niepotrzebnych strat na każdej inwestycji), ale to tylko tym bardziej świadczy o tym, że tematu nie da się skwitować cyfryzacją jako jedynym panaceum na wszystkie bolączki budownictwa.

Tymczasem nadal bijemy głową w mur, potęgując wysiłki cyfryzacyjne, powstają nowe technologiczne formaty wymiany informacji, BIM jest na pierwszych miejscach wszystkich odpowiedzi na pytanie o poprawę jakości budownictwa. To jest jakiś obłędny owczy pęd, ewidentnie napędzany koniunkturalnie, a nawet politycznie, a nie z troską o polskie budowy.

Zgadza się, że poprawa jakości przepływu informacji (bo do tego sprowadza się cyfryzacja) jest bardzo ważna, ale na pewno nie ważniejsza niż inne podsystemy w budownictwie, a już na pewno nie tak ważna, jak funkcjonalność całego systemu przemysłu budowlanego.

Obecnie najsilniej naciskają na cyfryzację producenci oprogramowania oraz grupy, chcące zarabiać na fachowych, wysoce płatnych szkoleniach, a także przy okazji inni nieświadomi entuzjaści. Tymczasem dla inżynierów i innych specjalistów w budownictwie (po każdej stronie uczestników procesu) wymagania informacyjne są jedynie obciążeniem, gdy nie są jednocześnie umieszczone w odpowiednim, kooperacyjnym środowisku procedowania inwestycji budowlanych, gdzie wymiana informacji poparta jest wspólną chęcią poprawy procesu. Inaczej mamy opór, jaki widzimy na wszystkich inwestycjach tradycyjnych, a także na większości z nich z udziałem cyfryzacji.

A takiego środowiska po prostu nie ma i nie wiadomo, kiedy powstanie.

Kto się zatem zajmuje takim całościowym, holistycznym spojrzeniem i kompleksowymi działaniami w kierunku poprawy efektywności budownictwa?

Czyżby pytanie było retoryczne?

W kolejnym blogu opowiemy o standardach w budownictwie.

Stay tuned…

* Trendy gospodarcze XX. wieku przeciwstawne tayloryzmowi #1: myślenie systemowe

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *